Skocz do głównej treści strony
Prowincja

…dom Twój pochłonie Mnie

Utworzono: 11-03-2012

III Niedziela Wielkiego Postu
„…dom Twój pochłonie mnie

…Pan Jezus mruga więc do was kokieteryjnie z krzyża, przez chwilę żywy, a przez chwilę martwy; jak żyję nie widziałem czegoś bardziej obscenicznego…” Tomas Halik „Zacheuszu!”

…sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a z domu mojego Ojca nie róbcie sobie targowiska!” Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie.” J 2, 15-18

        Ten fragment Janowej ewangelii można rozpatrywać wiele razy. W zależności od tego, którym wątkiem chcemy się zająć. Mamy więc wyjątkową postawę Jezusa. Niekulturalną, nietaktowną, niezrozumiałą dla faryzeuszy. Właśnie ten incydent wykorzystają później, aby skazać Jezusa na śmierć. Uczniowie natomiast przypomnieli sobie wtedy, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie”. Jezus jest gorliwy do tego stopnia, że pochłania Go to całkowicie. Gorliwość Jezusa osiągnie swój szczyt na krzyżu. Obraz z dzisiejszej Ewangelii kreśli bardzo wyraźny, dynamiczny portret Zbawiciela. „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo.”

Prawda o Bogu dociera do nas z trudem. Nie zaspokoimy jednak głodu wiedzy ani pragnienia poznania Boga poprzez moralizowanie, świętoszkowatość czy asekuranctwo. Co chciał powiedzieć Syn Boży, gdy mówił o zburzeniu świątyni i odbudowaniu jej? Dlaczego wywracał stoły, wypędził ludzi? Warto szukać odpowiedzi w Ewangelii, odnaleźć w Niej jakby nowe treści, aktualne dzisiaj.

Co jest takim kramem w kościele? Wzbudza niepokój, przypomina targowisko? Z pewnością jednym z takich kramów jest dewocja w kościele rzymsko-katolickim. Bezmyślne, dziwaczne postawy. Intrygi i plotki, nienawistne spojrzenia, nadmierna, niemądra krytyka. To konflikty z powodu formy przyjmowania Ciała Pańskiego, tajemnicze modlitwy z prywatnych objawień. I absurd absurdów, z którym spotkałam się osobiście w kościele – woreczek piasku. Jakiś czas temu rozprowadzano woreczki z rzekomo „świętym piaskiem”. Podsypany pod łóżko chorego piasek miał go uzdrowić. Dobrze pamiętam, że przestraszyłam się wtedy tamtych „pobożnych” ludzi, jakby głupota była zaraźliwa. Przecież te bzdury mogą zainfekować mózg! Mądrość przysłowiowa, jaką dobrze znamy, brzmi: „kto z kim przestaje, takim się staje.” Uciekłam więc szybko nie oglądając się za siebie…

Idąc dalej i tropiąc tandetę dewocji, z wielką przyjemnością zacytuję taki oto fragment książki pt.: „Zacheuszu!” Tomasa Halika, katolickiego księdza: „Niedawno na placu Świętego Piotra w Rzymie widziałem, jak sprzedawano obrazek z wizerunkiem ukrzyżowanego – nie wątpię, że wkrótce będziecie mogli go nabyć także w naszych miejscach pielgrzymkowych – który, gdy się nim porusza, na przemian otwiera i zamyka oczy. Pan Jezus mruga więc do was kokieteryjnie z krzyża, przez chwilę żywy, a przez chwilę martwy; jak żyję, nie widziałem czegoś bardziej obscenicznego. (…) I ja czasem właśnie przymykam oczy i wyobrażam sobie, jak Pan Jezus przechodzi obok tych kramów i woła z całej siły: ”Wynoście się stąd!” – jak cała ta tandeta spada z hukiem na ziemię. Tak, czasem musimy odreagować wrażenia z przedsionków naszych świątyń…” Niestety to prawda, tandeta jest w Kościele i straszy swoją wizją. Dotyczy nie tylko przedmiotów kultu, także zachowania w czasie liturgii, w czasie spotkań wspólnoty, poruszanych tematów.

Przykładem może być, ostatnio bardzo popularny, temat księdza Natanka. Apogeum tego zjawiska to czerwone, upiorne peleryny noszone z nonszalancją konkwistadorów przez zwolenników księdza. Istnieje pewne pojęcie, jakie wydaje się tu bardzo pasować. Tym pojęciem jest kicz. Nie jest wcale łatwo zrozumieć, co ono oznacza. Interpretacji pojęcia jest bowiem kilka. Przywołam tylko jedną, ciekawą koncepcję Hermanna Brocha, austriackiego filozofa. Kicz, pisze Broch, jest „złem w systemie wartości sztuki” i dalej „kicz powstaje na skutek rezygnacji z prawdy na rzecz piękna”. Co znaczy piękno w ujęciu kiczu? Tyle co śliczność, cukierkowość, blichtr, słabość do tandety i banału. Ot, taki rumiany, w złotej koronie cara i berłem, śliczny jak idol z teledysków. Pan Jezus nie jest taktowny, grzeczny i milutki. Jest mądry, odważny, silny. Potrafi być zagniewany („plemię żmijowe, jak długo mam was cierpieć?”). Wspaniałomyślny wobec każdego grzesznika. Przytula trędowatego, cudzołożnicę i mordercę… Co za nietakt. Czy to ten sam Jezus z obrazka jak lukrowane dziewczę? Tuli baranki i wącha róże, mruga z plastikowych hologramów. I tak, jak trafnie zauważył Broch, śliczność z obrazka niewiele ma wspólnego z prawdą o Bogu.

Warto jednak zaznaczyć, że ludowa sztuka, ludowość jako taka, jest wielką wartością i nie ma nic wspólnego z kiczem. To, co zrobił Św. Franciszek w Greccio, jest przesycone ludowością i nie ma nic wspólnego ze słodkim kiczem, masowo produkowanym i masowo kupowanym. Piękno sztuki ludowej to jej prawdziwość, naturalność, zgrzebność, a także zdrowy umiar wobec mody i wszelkich nowinek. Tymczasem kicz wabi pięknem, które dusi w obłokach odurzających oparów. Zwodzi, jak w bajkach zwodził syreni śpiew, wycieńczonych marynarzy. Jak fatamorgana na pustyni, piękna i oczekiwana wizja, która jest ułudą. Rozcieńcza obraz Boga. Deformuje go.

Magdalena Golon

Przejdź do góry strony