Skocz do głównej treści strony
Prowincja

Istnieć nie dla siebie

Utworzono: 26-03-2012

V Niedziela Wielkiego Postu

 „(…) Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowuje je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa (…)

J 12, 24

Osobista historia to życie, jakiego chce dla swego Syna Bóg Ojciec. To wyjątkowe powołanie, trudne wybory, często wbrew wszystkim. Wybory tak niezwykłe, że nawet dla przyjaciół zdają się być szalone. Gdy Zbawiciel zapowiada swoją mękę i śmierć, uczniowie nie chcą przyjąć tej prawdy. Droga prowadząca na Golgotę jawi się nam jako osobista historia Jezusa. Z drogi powołania Jezus nigdy nie zszedł, mimo lęku. I dzisiaj właśnie przypomina nam o tym Ewangelia, abyśmy i my szli drogą Bożego powołania. Przecież ziarno, jeżeli obumrze, przynosi plon obfity…

Często zastanawiam się jaka jest moja osobista historia. Czego chce ode mnie Bóg. Jakie ma być moje powołanie. Życie to przecież jedyna okazja, abym mogła to powołanie odkryć. Odpowiedzieć „tak” na Boże wołanie. Mam wolną wolę. Mogę wybrać, co chcę. Jednak często mówię do Boga: Ty Panie wybierz za mnie! Bo ja boję się, że moje wybory mogą nie być dobre, święte. I Bóg odpowiada właśnie tymi słowami: „Ziarno, jeżeli obumrze, przynosi plon obfity…”

Nienawidzić swojego życia na tym świecie, to wreszcie żyć! Istnieć nie dla siebie, ale dla Drugiego. Dla Boga, dla Jego chwały. Kiedy żyję na życie wieczne, zaczyna się moja osobista historia. To największa i najpiękniejsza przygoda jaka może się przytrafić! Wtedy Golgota jawi się jako szczyt do zdobycia. Taki Mont Everest człowieka współczesnego, zaraz po górze Oliwnej (Mont Blanc) i górze Tabor (Kilimandżaro). Mówię poważnie, znienawidziłam własne życie. To, jakim było kiedyś. I chociaż bałam się umrzeć dla siebie, wiedziałam, że nie ma innej drogi. Trzeba przecież umierać dla głupoty własnej chwały, dla głupoty własnego splendoru i dla tego samolubnego pragnienia, aby być dla siebie samego. Im prędzej się umrze dla swojego życia tym lepiej! Bo właśnie wtedy człowiek się rodzi! Zmartwychwstaje razem z Jezusem, przeszedłszy wcześniej przez drogę krzyżową.

 Umieranie nie jest miłym doświadczeniem. Ciasna brama, ucisk, ucho igielne… I naprawdę to trzeba jakby umierać ciągle. Nie wystarczy raz. Egoizm, niestety, jak chwast lubi powracać, kiełkować z żyznej ziemi naszych serc. Jednak, gdy będziemy oddawać własne życie dla innych, przyniesie ono plon obfity. Stanie się prawdziwym źródłem życia dla wielu! Także i dla tych, którzy nawet o tym nie wiedzą.

Magdalena Golon, Gdańsk 2012

Przejdź do góry strony