Skocz do głównej treści strony
Prowincja

Dziwne drogi św. Antoniego

Utworzono: 13-06-2018

Św. Antoni urodził się w Lizbonie, w Portugalii. W piśmiennictwie portugalskim nazywają go Antonim z Lizbony, choć reszta świata nazywa go Antonim z Padwy. Żył krótko, jeśli prawdą jest, że urodził się w 1195 r., to w chwili śmierci, 13 czerwca 1231 r., miał zaledwie 36 lat. Ale jego życie, zwłaszcza przez ostatnie 10 lat, było tak intensywne, że przez nie zasłużył sobie na tytuł Świętego całego świata – pisze w dwumiesięczniku franciszkańskim „Posłaniec św. Antoniego z Padwy” o. Paulin Sotowski.

Młodość Ferdynanda

Na chrzcie otrzymał imię Ferdynand. Było to imię częste w jego rodzinie, bo tak się nazywał jego wuj, kanonik działający przy lizbońskiej katedrze. Jego ojciec był najprawdopodobniej szlachcicem. Nie wiadomo, czy ojciec pochodził z rycerskiej rodziny, czy też dzięki temu, że walczył o niepodległość Portugalii, zanim ten kraj uzyskał status oddzielnego państwa, został uznany za rycerza czyli szlachcica z racji swoich zasług.

Nikt by się nie dziwił, gdyby Ferdynand, prawdopodobnie najstarszy syn Marcina,  poszedł w ślady ojca, oddał się zaprawie do rycerskiej służby i w kocu został członkiem gwardii królewskiej. Tymczasem wiemy, że Ferdynand uczył się w przykatedralnej szkole, zapewne zachęcony do tego przez wuja kanonika, który być może tą szkołą kierował. Ku powszechnemu zaskoczeniu, mniej więcej na zakończenie szkoły, młody, bo mający około piętnaście lub niewiele więcej lat, Ferdynand wstąpił do klasztoru Kanoników Regularnych św. Augustyna w Lizbonie.

Ferdynand Kanonikiem św. Augustyna

Współcześni nam pisarze scenariuszy filmowych domyślają się dramatycznych przeżyć uczuciowych młodego chłopaka, który wstępuje do klasztoru. W ich ujęciach biograficznych Święty musiał przeżyć zawód miłosny albo mieć za sobą pojedynek z innym konkurentem do tej samej dziewczyny, zakończony śmiercią współzawodnika, za którą trzeba było odpokutować. Nie możemy przecież wykluczyć, że Bóg całkiem zwyczajnie powołał go na swego żołnierza, posługując się być może jego pociągiem do wiedzy, którą młodzieniec chętnie pochłaniał i przyswajał sobie z niezwykłą łatwością albo wzorem lub perswazją wuja kanonika.

Po dwuletniej formacji początkowej w klasztorze św. Wincentego w Lizbonie, Ferdynanda przeniesiono do klasztoru św. Krzyża w Coimbrze, będącej wówczas stolicą Portugalii,  gdzie kontynuował studia teologiczne i przygotował się do kapłaństwa. Święcenia kapłańskie przyjął mając około 24 lata, a więc w 1219 r. r. lub nieco wcześniej.

Był to czas, w którym kanonicy regularni św. Augustyna wiedli prym nie tylko w teologii ale także w pracy duszpasterskiej. Ferdynand rozpoczął swoją kapłańską działalność w klasztornym kościele św. Krzyża, w Coimbrze. Wtedy zapewne objawił się już jego talent kaznodziejski. Jest bardzo prawdopodobne, że przemawiał tam także przed parą królewską.

Ferdynand staje się bratem Antonim

W 1219 r. Ferdynand poznał tam pięciu braci z zakonu św. Franciszka, którzy na polecenie tegoż Świętego wyruszyli na misje do Maroka, a po drodze trafili do Coimbry, gdzie rok wcześniej żona Alfonsa II ufundowała braciom mniejszym klasztor pod wezwaniem św. Antoniego pustelnika. Misjonarzom patronowała rodzina królewska, bo zostali przyjęci w rezydencji królewskiej, powędrowali dalej wstępując do Alenqur, gdzie księżniczka Sancja, siostra Alfonsa II zaopatrzyła ich w cywilne ubrania. Potem trafili do Sewilli, znajdującej się jeszcze w rękach arabskich, gdzie zamieszkali u chrześcijańskiego kupca i zaczęli głosić Ewangelię wyznawcom Mahometa. Szybko zasłużyli sobie na wyrok śmierci, którego jednak nie wykonano, ale – zgodnie z ich planami – przesłano ich do Marrakeszu. Tam spotkali na swej drodze Don Pedra, brata króla Alfonsa II, który przyjął służbę u Arabów. Ten próbował ich odwieść od misyjnych zamiarów, ale go nie posłuchali i próbowali  głosić Chrystusa, lecz szybko zostali ujęci i po ciężkich męczarniach zamordowani 16. stycznia 1220 r.

Ich zmaltretowane ciała wydano chrześcijanom i Don Pedro mógł je odesłać swemu bratu do Coimbry. Tam umieszczono je w kościele Św. Krzyża. Tak więc Ferdynand po kilku miesiącach znów spotkał znajomych misjonarzy. Widok ciał pomordowanych tak nim wstrząsnął, że postanowił ich zastąpić. Za zgodą swych przełożonych opuścił wspólnotę Kanoników Regularnych i przyjął habit franciszkański oraz nowe imię – Antoni.

Wyprawa na misje

Kilka miesięcy musiał czekać na pozwolenie hiszpańskiego prowincjała, któremu podlegały portugalskie klasztory, aby mógł z wyznaczonym towarzyszem udać się na misje do Maroka. Równocześnie odbywał nowicjat i zapoznawał się z duchowością nowego zakonu. Na upragnione misje wyruszył zapewne jeszcze jesienią 1220 r.

Człowiek planuje, ale to Bóg kieruje naszymi losami. Na afrykański brzeg brat Antoni zszedł ze statku poważnie chory. Nie tylko nie był w stanie głosić Ewangelii, ale sam potrzebował pomocy. Choroba go nie opuszczała, Była to prawdopodobnie ciężka malaria. Wtedy zrozumiał, że Bóg ma co do niego inne plany i zgodził się wrócić do Portugalii. Być może wczesną wiosną wsiadł na hiszpański statek, którym miał się przeprawić do Europy.

W drodze powrotnej jego statek porwała burza morska, która zawiodła go aż na Sycylię. Tam szczęśliwie wylądował w pobliżu Mesyny. Schorowany i wycieńczony trafił pewnie najpierw do jakiegoś przytułku dla ubogich, a potem do klasztoru, który bracia św. Franciszka założyli w pobliżu tego miasta.

Talent Antoniego

Po krótkiej rekonwalescencji, po Wielkanocy Antoni wyruszył z miejscowymi braćmi do Asyżu na kapitułę generalną, którą św. Franciszek zwołał na dzień Zesłania Ducha Świętego, na 30 maja 1221 r.

Było to sławne zebranie, zwane „kapitułą namiotów”. Na skraju lasu, pod Asyżem, przy kapliczce Matki Bożej Anielskiej zebrało się od trzech do pięciu tysięcy braci mniejszych. Antoni miał nadzieję, że od Franciszka dowie się, co ma dalej robić, ale do Franciszka, który na tym zebraniu przedstawił nowy tekst Reguły, trudno było się dopchać. Widząc, jak Franciszek był zajęty sprawami całego bractwa, Antoni pewnie nawet nie próbował do niego dotrzeć.

Osamotnionego i zagubionego dostrzegł prowincjał boloński, który poszukiwał jakiegoś kapłana, aby braciom pragnącym żyć w pustelni, odprawiał Mszę świętą. Przyjął go do swojej prowincji i wysłał do Pustelni św. Pawła, koło miasta Forlì, gdzie Antoni przez blisko rok miał czas na modlitwę i rozważanie Pisma świętego, zwłaszcza czytań liturgicznych na niedziele i święta.

Pełen pokoju czas modlitwy został przerwany przez przypadek. W Forlì odbywały się święcenia kapłańskie franciszkanów i dominikanów. Stanowily one okazję do współzawodnictwa pomiędzy bliskimi sobie zakonami. Przedstawiciele jednych i drugich mieli wygłosić kazanie, a nawet popisać się kunsztem kaznodziejskim wobec biskupa oraz obecnych tam franciszkańskich i dominikańskich braci. Zamówiony przez prowincjała franciszkanów kaznodzieja nie przybył. Prowincjał prawdopodobnie chciał wybrnąć z przykrej sytuacji pobożnym żartem. Wyznaczył do przemówienia brata Antoniego, znanego z milczenia, cichej modlitwy i pokornej pracy, od którego nikt nie oczekiwał mądrości.

Antoni zaskoczył słuchaczy nie tylko swoją znajomością Pisma świętego i teologii, ale także niezwykłym talentem kaznodziejskim.

Od tego kazania zaczęła się jego ciężka praca. Głosił kazania, objaśniając przede wszystkim Słowo Boże. Bronił nimi lud Boży przed błędami, godził zwaśnionych mieszkańców miast, wzywał wszystkich do nawrócenia, a Bóg uzupełniał jego wysiłki łaskami, a nawet cudami, które jego działalności towarzyszyły. Zapamiętano go przede wszystkim jako cudotwórcę.

Władysław Paulin Sotowski OFMConv


Artykuł ukazał się na łamach dwumiesięcznika franciszkańskiego „Posłaniec św. Antoniego z Padwy” nr 3/2018. Zapraszamy do odwiedzenia strony pisma: www.poslaniecantoniego.pl.

Przejdź do góry strony