Skocz do głównej treści strony
Prowincja

Nowa błogosławiona rycerka

Utworzono: 23-09-2018

Była rycerką Niepokalanej, a dziś jest błogosławioną. Została zamordowana i okazało się, że gdy ją znaleziono martwą, trzymała różaniec w ręku a Cudowny Medalik miała na szyi.

Zginęła, mając zaledwie 23 lata. Obrażenia na ciele świadczyły o tym, że napastnik usiłował dokonać na niej gwałtu. Jednak ten fakt nie był najważniejszy, najważniejsza była jej wiara, i to ona zadecydowała o tym, że papież Franciszek 26 stycznia 2018 r. podpisał dekret o jej męczeństwie. Jej proces beatyfikacyjny został otwarty w 2003 r., a prosili o niego sami wierni, którzy od ponad 50 lat i tak nazywają ją „świętą Weroniką”. Zarówno w miejscu jej męczeństwa, jak i u jej grobu gromadzą się katolicy i prawosławni, którzy za jej przyczyną proszą Boga o otrzymanie potrzebnych łask. Sytuacja polityczna sprawiła, że jej proces kanoniczny rozpoczął się tak późno.

Wiejska dziewczyna
Veronika Antal urodziła się 7 stycznia 1935 r. na północy Rumunii we wsi Boteşti (parafia Nisiporeşti). Następnego dnia została ochrzczona. Imię otrzymała po ciotce, siostrze taty, która zmarła w wieku młodzieńczym. Była najstarszym dzieckiem z czwórki rodzeństwa. Wychowywała ją babcia Serafina, gdyż rodzice byli ciągle zajęci pracą na roli i doglądaniem gospodarstwa. Babcia nauczyła Veronikę pacierza, gdy dziewczynka miała ponad roczek i zaczęła mówić, ale też przekazała, że żadna praca nie hańbi, a nawet jest sposobem do zbliżania się do Boga.

Jako siedmioletnie dziecko Veronika pomagała rodzicom w domu i na roli. Zimową porą, kiedy nie było prac na roli, chodziła do pobliskiej szkoły. Lubiła czytać i interesowała ją historia. Rodzice zauważyli też jej talent do szycia i w tym kierunku również zaczęła się kształcić. Szybko ujawniło się jej zamiłowanie do rzeczy duchowych, tak że jej babcia często powtarzała rodzicom, iż Bóg wybrał ich córkę do „większych rzeczy”. Mimo że jako dziecko lubiła zabawy, to nigdy nie opuszczała modlitwy i nabożeństw w pobliskim kościele. Wyróżniała się też szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej, którą nazywała „swoją Mamusią”.

Rycerka i tercjarka
Po ukończeniu 16. roku życia Veronika poprosiła rodziców o pozwolenie na wstąpienie do zakonu. Rodzice robili wszystko, aby wybić jej to z głowy, jednak ich córka nie przestała myśleć o życiu zakonnym. Sprzeciw rodziców w pewnym stopniu był uzasadniony, zważywszy na ówczesną sytuację polityczną Rumunii. Po II wojnie światowej księża i zakonnice byli prześladowani, zakony często były zamykane, a władza komunistyczna niszczyła wiarę w narodzie. Rodzice chcieli oszczędzić córce trudności i prześladowań.

W tym okresie Veronika zapoznała się z ideą Rycerstwa Niepokalanej i postanowiła wstąpić w jego szeregi. O ruchu dowiedziała się od o. Józefa M. Pala – współzałożyciela MI. Pochodził on z tej samej parafii co Veronika, i to on rozszerzył MI w Rumunii. Pobożna dziewczyna była jedną z pierwszych osób świeckich zapisanych do MI w tym kraju. Ideał całkowitego oddania się Matce Bożej bardzo jej się podobał i to on pomógł jej pogodzić się z oporem rodziców odnośnie do powołania. Ostatecznie, za przykładem Matki Bożej, postanawia żyć w murach swego rodzinnego domu jak za murami klasztoru. Z jednej strony ze swego pokoju czyni celę zakonną, w której spędza każdą wolną chwilę na modlitwie, a z drugiej bardzo mocno zaczyna udzielać się w parafii w grupie MI.

Rok później Veronika złożyła pierwsze śluby w III Zakonie Franciszkańskim (jako tercjarka). Gdy w jej wiosce został zamknięty kościół, wstawała codziennie wcześnie rano, by przed pracą uczestniczyć we Mszy świętej w kościele oddalonym od jej domu o ponad 11 km. Tej praktyce pozostała wierna także podczas złej pogody czy zimna. Uważana przez wielu za dewotkę, znosiła to mężnie, umocniona codzienną Eucharystią. Zawsze widywano ją z różańcem, który odmawiała podczas prac domowych. Co ciekawe, nie stroniła od ludzi, wręcz przeciwnie, chętnie przebywała z nimi zarówno podczas prac w polu, jak i podczas zabaw.
Mimo tego, że niektórzy wyśmiewali jej pobożność, ona zawsze wszystkim przebaczała i nigdy na nikogo się nie żaliła. Jej życie nie ograniczało się tylko do modlitwy, chętnie odwiedzała starszych i chorych, do każdego podchodziła z uśmiechem i życzliwością, opiekowała się również małymi dziećmi, których rodzice pracowali w polu. Bawiła się z nimi i uczyła katechizmu, przygotowując ich do Pierwszej Komunii świętej. Taka postawa w ówczesnej Rumunii wymagała nie lada odwagi.

Męczennica
24 sierpnia 1958 r. wraz z grupą przyjaciół udała się do pobliskiej miejscowości, by następnego dnia otrzymać sakrament bierzmowania. „Podczas uroczystości – jak zaznaczył jeden z jej przyjaciół – Veronika była blada i jakby bez życia. Czy w tym momencie miała duchowe przeczucie tego, co ją czeka już wkrótce, nie wiadomo, ale takie są przypuszczenia wielu, którzy ją znaliśmy”.
Po południu, po chwili adoracji, zjadła obiad z jednym ze swoich przyjaciół, a następnie do kolegów z wioski powiedziała, aby na nią nie czekali i sami wracali do domu. Miała nadzieję, że uda się jej dogonić ich w drodze. Jak zwykle zaczęła odmawiać ulubioną modlitwę różańcową.

W połowie drogi do domu zaczepił ją młody mężczyzna Paweł Mocanu. Był on komunistą i uważał Veronikę za dewotkę, dlatego zaczął jej składać nieprzyzwoite propozycje. Veronika nie reagowała, ale przyśpieszyła kroku i mocniej zacisnęła paciorki różańca. Ufała, że to zwykła, choć nieprzyjemna zaczepka. Niestety, napastnik złapał ją i zaciągnął do pobliskiej studni, próbując ją zgwałcić. Po nieudanych próbach, gdyż Veronika stawiała skuteczny opór, wyjął nóż i zadał jej 42 śmiertelne ciosy.
Dwa dni później rolnik, który szedł do pracy na polu, znalazł ciało Veroniki. W ręku trzymała różaniec, a pod sercem miała wbity krzyż, który nosiła na swojej piersi. Ta, która tak bardzo ukochała Niepokalaną, zmarła z różańcem w ręku. Jeden z lekarzy, który przeprowadzał sekcję zwłok, powiedział: „O, błogosławiona matka, która dała ci życie. Byłaś dziewicą i dziewicą pozostałaś”.
Wiadomość o jej śmierci szybko się rozpowszechniła i w dzień jej pogrzebu, 27 sierpnia, kościół w Nisiporeşti nie pomieścił wiernych. Ludzie mówili: „Żyła jak święta i umarła jak święta”. Prawie od razu do grobu Veroniki i miejsca jej męczeństwa zaczęły ściągać tłumy pielgrzymów. Nawet władze komunistyczne nie mogły nic zrobić, by przeciwstawić się wiernym.

Veronika często powtarzała, a nawet napisała na jednym z obrazków: „Jestem Jezusa i Maryi, i tylko do Nich należeć chcę. Maryjo, uproś mi łaskę wytrwania w wierze i miłości do końca moich dni”. Ta rycerka Niepokalanej wytrwała w wierze i miłości do końca – i zasłużyła na wieniec męczeństwa.

Wnioski:
I ja należę do Jezusa i Maryi.
Oni dają mi siłę, by zachować czystą wiarę nawet wobec przeciwności i prześladowań.
Mogę zachęcać innych, by zostali rycerzami Niepokalanej i oddali swoje życie w ręce najlepszej Matki.
Przyczynię się do większego szacunku dla dziewictwa i zachowania czystości, szczególnie przed ślubem.

Teresa Michałek „Rycerz Młodych” (marzec-kwiecień 2018)

za: niepokalanow.pl

Przejdź do góry strony