Skocz do głównej treści strony
Prowincja

Ś.P. br. Czesław Brzezik

Utworzono: 19-01-2009

        Dnia 8 stycznia 2009 r. w 91. roku życia i 70. roku życia zakonnego zmarł br. Czesław Brzezik, Senior Prowincji Św. Maksymiliana Marii Kolbego Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych w Polsce (Franciszkanów).

 

Kaplica św. Anny

Kaplica św. Anny

 

 

        Br. Czesław Brzezik urodził się 5 września 1918 roku we wsi Pierzchały (powiat Węgrów, województwo lubelskie) jako syn Ignacego i Moniki zd. Rogala. Szkołę powszechną ukończył w Wyszkowie. Do czasu wstąpienia do Zakonu pomagał rodzicom w pracy na roli. 

22 października 1936 r. 18-letni Czesław Brzezik zwrócił się z prośbą do Gwardiana klasztoru w Niepokalanowie o przyjęcie do Zakonu św. Ojca Franciszka. W liście napisał m. in. „Pragnę poświęcić się na służbę Najświętszej Panience, być jej wiernym i modlić się za brata, który jest księdzem na kresach”. W odpowiedzi na powyższą petycję ówczesny Gwardian Niepokalanowa, o. Maksymilian Maria Kolbe, poinformował Czesława o przyjęciu do klasztoru w Niepokalanowie podkreślając jednocześnie, że najważniejszą rzeczą, jakiej oczekuje się od wstępującego do Niepokalanowa, to „zupełne i całkowite złożenie z siebie ofiary Matce Najświętszej, a przez Nią Panu Jezusowi”. Br. Czesław przyjechał do Niepokalanowa 15 stycznia 1937 r. Nowicjat rozpoczął 1 lutego 1938 r. Ukończył go 2 sierpnia 1939 roku. Prosząc przełożonych o dopuszczenie do złożenia pierwszych ślubów pisał: „Na tak ważny krok zdecydowałem się świadomie i dobrowolnie. Nie ufam siłom własnym, lecz łasce Bożej i Niepokalanej, której pragnę całe swoje życie poświęcić. Poznałem życie zakonne i chociaż czasem trzeba się natrudzić i namozolić, to jednak wszystko z miłości do Niepokalanej”. 

Pożegnanie br. Czesława

Pożegnanie br. Czesława

 

 

Po rozpoczęciu II wojny światowej, jak większość zakonników z Niepokalanowa, musiał opuścić klasztor i przez prawie rok przebywał w domu rodzinnym. Według opinii ówczesnego proboszcza parafii Wyszków, ks. Aleksandra Frączkiewicza, br. Czesław „w czasie swej bytności w domu rodziców od dnia 4.IX.1939 r. do 4.VIII.1940 r. sprawował się dobrze dając wiernym dobry przykład pobożności i skromności, jak również często przystępował do św. Komunii”. Czas formacji juniorackiej br. Czesław spędził w Niepokalanowie (1940-1945) posługując w kuchni i w infirmerii oraz w klasztorze w Łagiewnikach koło Łodzi (1945-1946), gdzie posługiwał ad omnia, czyli spełniał wiele różnych posług w konwencie. W tamtejszym Sanktuarium Świętego Antoniego złożył 29 czerwca 1946 r. śluby wieczyste. 

W 1947 roku powrócił do Niepokalanowa, gdzie przez 10 lat pracował w krawczarni i ogrodzie. W 1957 został skierowany do Gdańska – jak często sam wspominał tylko na rok lub dwa. Pozostał tutaj do końca swoich dni. Przez prawie czterdzieści lat posługiwał jako zakrystianin przy kościele Świętej Trójcy i kaplicy św. Anny. Ostatnie lata życia, osłabiony przez różne choroby, spędził przeważnie w swoim pokoju, otoczony opieką br. Bartosza i pani Bogusławy. 

29 grudnia 2008 r. został odwieziony do szpitala, z którego już nie wrócił. Zaopatrzony Sakramentami Świętymi zakończył swoją ziemską pielgrzymkę 8 stycznia 2009.
 

Liturgii przewodniczył o. Prowincjał Adam

Liturgii przewodniczył o. Prowincjał Adam

 

 

Br. Czesław przeżył swoje życie w sposób prosty i radosny, poświęcając je całkowicie Niepokalanej. Swoje obowiązki wypełniał sumiennie i z zaangażowaniem. Życzliwość, otwartość na potrzeby innych oraz pokój ducha, który z niego emanował, zjednały mu rzesze znajomych i przyjaciół. 

Uroczystości pogrzebowe śp. Br. Czesława Brzezika rozpoczęły się w piątek 16 stycznia 2009 r. Trumna z ciałem Zmarłego została przywieziona do kaplicy św. Anny, gdzie od godziny 19.00 rozpoczęło się czuwanie modlitewne.
 

Droga na cmentarz

Droga na cmentarz

 

 

Dnia 17 stycznia 2009 r. o godzinie 11.00 została odprawiona Msza św. pogrzebowa, której przewodniczył i okolicznościową homilię wygłosił Minister prowincjalny br. Adam Kalinowski. W Eucharystii, odprawionej w kaplicy św. Anny w Gdańsku, uczestniczyło wielu braci z całej Prowincji, rodzina Zmarłego oraz wierni, którzy od lat przychodzą do franciszkańskiego kościoła. Po Mszy św. ciało Brata Czesława zostało złożone na cmentarzu komunalnym w Gdańsku (Łostowice).  (nekrolog przygotował Sekretarz Prowincji, o. Piotr Łotysz.)
 

Trumnę nieśli bracia

Trumnę nieśli bracia

 

Poniżej przedstawiamy homilię wygłoszoną przez Ojca Prowincjała Adama Kalinowskiego na Mszy św. pogrzebowej.

W Chrystusie umiłowani! 
W naszej tradycji miesiąc styczeń to czas radosnego trwania w przeżywaniu tajemnicy Wcielenia i Narodzenia Syna Bożego. Styczeń to nadal w Polsce czas choinek, spotkań opłatkowych i kolędowania. W tym roku w to kolędowanie, w to nawiedzanie domów i rodzin, dla nas franciszkanów – zarówno w kraju jak i za granicą – wpisały się szczególne nawiedzenia. Na początku Nowego Roku odwiedziła bowiem klasztory w Afryce, we Włoszech i w Polsce – siostra śmierć – jak ją nazywał Święty Franciszek. W uroczystość Objawienia Pańskiego 6 stycznia w Ghanie w wypadku samochodowym zginęło dwóch braci misjonarzy, jeden miał 69 lat, drugi 34. Dwa dni później – w Gdańsku – zmarł po 90 latach życia nasz Brat Czesław, 12 stycznia w Rzymie, w oktawie swoich setnych urodzin odszedł do wieczności były generał zakonu Ojciec Bazyli Heiser. 

O. Prowincjał modli się nad grobem br. Czesława

O. Prowincjał modli się nad grobem br. Czesława

„Pochwalony bądź Panie, przez naszą siostrę, śmierć cielesną, której żaden człowiek żywy uniknąć nie może”. Jako synowie Biedaczyny z Asyżu uwielbiamy Boga i dziękujemy Mu, że na początku Jubileuszowego dla Zakonu Roku 2009 daje nam wszystkim lekcję przemijania, ukazuje kruchość naszego życia i przypomina, że nawet najdłuższa pielgrzymka na tym „łez padole” znajduje swój koniec. A wtedy człowiek wymyka się z czasu i przestrzeni, wymyka się osądom ludzkim, opiniom o sobie, sympatiom i antypatiom. Pozostawia wszystko. Najbogatszy i najbiedniejszy, wykształcony i ten bez dyplomów, znany światu i ten zapomniany, musi stanąć przed Panem, oko w oko ze swoim Stwórcą. Z Tym, o którym Autor Listu do Hebrajczyków, w liturgii Słowa dnia dzisiejszego, stwierdza, że „nie ma Stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek”. 

Nasz kochany Brat Czesiu stanął po bardzo długim życiu przed Bogiem; ze swoim życiorysem, z tym wszystkim co dokonało się od chwili urodzin aż do chwili zgonu. Jego życie tak niepozorne, tak niespaktularne, pozbawione wielkich sensacji i wyczynów – co znajduje swoje odbicie w cieńkiej bardzo – jak na 70 lat życia w Zakonie – teczce personalnej, było wypełnione wielkim bogactwem, niezliczonymi skarbami, talentami, umiejętnościami. Przede wszystkim głęboką wiarą wyniesioną z rodzinnego domu, pobożnością, gorliwością, rzetelnością i uczciwością, pokorą, cichością, pracowitością, humorem i uśmiechem, życzliwością i ogromną ludzką godnością, które naszego Seniora Prowincji czyli jej najstarszego zakonnika, charakteryzowały. 

Pogrzeb br. Czesława

Pogrzeb br. Czesława

Każdy z obecnych znał Go inaczej. Jedni jeszcze jako bardzo dziarskiego i żywego zakrystianina i furtiana, robiącego zakupy w mieście i będącego zawsze do usług braci i wiernych przychodzących do Świętej Trójcy, inni jako schorowanego, cierpiącego i usuwającego się w cień staruszka. 

Nie ma potrzeby siostry i bracia, abyśmy przypominali sobie wszystko co wiemy o Bracie Czesławie, bo wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu On musi zdać rachunek. Rachunek z tego co zrobił ze swojego życia, jak wykorzystał łaskę chrztu świętego i konsekracji zakonnej. Rachunek z tego jak żył ślubem czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Jak dźwigał krzyż cierpienia i choroby. My wszyscy możemy być wdzięczni Bogu za to, że obdarzył tak długim życiem Brata Czesława, że powiedział do Niego – jak do Lewiego, syna Alfeusza, w dzisiejszej Ewangelii „Pójdź za mną”, że Go powołał do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, że pozwolił Mu spotkać się ze Świętym Maksymilianem w Niepokalanowie i że Ojciec Maksymilian do końca pozostał w Jego pamięci jako ten, dzięki któremu pozostał w Zakonie, który Go zrozumiał i właściwie na Niego spojrzał. Ta więź duchowa ze Świętym Maksymilianem była szczególna i dlatego symbolicznym jest fakt, że data śmierci brata Czesława zbiegła się z kolejną rocznicą urodzin Świętego Maksymiliana. Za to wszystko jesteśmy wdzięczni Panu Bogu. ON dał nam tego Brata z Niepokalanowa tutaj do Gdańska także pewnie po to, aby młodej Prowincji Świętego Maksymilina Marii Kolbego przypominał o jej korzeniach, stanowił żywy pomost do jej Patrona, był i stawał się coraz bardziej ikoną przeszłości, czyli obrazem lat minionych, będąc równocześnie znakiem tych wartości, które się nie starzeją i nie ulegają przeterminowaniu. 

 

Br. Bartosz przez ostatnie lata opiekował się br. Czesławem

Br. Bartosz przez ostatnie lata opiekował się br. Czesławem

Brat Czesław przez wybranie drogi powołania zakonnego przybliżył się z ufnością do tronu łaski Bożej. On znał swoje słabości, swoje grzechy, swoją ludzką ograniczoność, lecz wiedział, że został powołany przez Chrystusa, Zbawiciela, który chce współczuć naszym słabościom, który nie przyszedł wzywać sprawiedliwych, lecz grzeszników. I to pewnie pozwoliło Bratu Czesiowi zachować charakteryzującą go pogodę ducha, uprzejmość, wdzięczność. Bo przecież Pan Bóg dał Mu tyle, więc trzeba i Jemu oddać wszystko. Brat Czesław, który przybył do Gdańska jako młody i przystojny mężczyzna z pewnością niejednokrotnie musiał walczyć o swoje powołanie, lecz wyszedł z tych walk jako zwycięzca. Wytrwał do końca. 

Ci którzy znają Zmarłego z lat jego aktywności mogliby oczekiwać bardziej szczegółowego wyliczenia jego zasług, jego wysiłków. Bo przecież nie było łatwo mieszkać całe lata w zrujnowanej rygłówce, nie było łatwo dbać o olbrzymi kościół, o strychy i dachy, o odśnieżanie i sprzątanie. Wielkim wysiłkiem były codzienne prace w klasztorze i dźwiganie siatek z zakupami. To wszystko jest odkryte i odsłonięte przed oczami Tego, któremu Brat Czesław musi zdać rachunek. 
Osobiście sądzę, że ogromne uznanie w oczach Pana znajdą jednak ostatnie lata życia naszego Jubilata. Czas życia ukrytego w celi zakonnej, czas cierpienia związanego z przykuciem do łoża boleści, do wózka…..Godziny spędzone samotnie, nieprzespane noce. Te lata to jak leżakowanie dobrego wina lub jak dojrzewanie sera. Może to trochę banalne porównanie, lecz chyba trafne. 

Wtedy gdy Brat Czesław już nic nie mógł zrobić i potrzebował pomocy i nie mógł się obejść i bez brata Bartosza i bez Pani Bogusi i bez Dr Oli i bez szpitala, wtedy mógł zrobić najwięcej. Mógł złączyć swe cierpienia z cierpieniami Chrystusa. Chrystus bowiem zbawił świat wtedy, gdy nie mógł ruszyć ręką i nogą, gdy był przybity do krzyża, gdy odebrano Mu nawet ostatnią szatę a pojono tylko żółcią i octem…..Na ile Brat Czesław wykorzystał długie lata cierpienia i choroby wie Ten, dla którego wszystko jest odkryte i odsłonięte. Jako Współbracia – widzący Brata Czesława do ostatniej chwili życia z różańcem w ręku – nie mamy wątpliwości co do wartości Jego cierpienia i Jego zjednoczenia z Chrystusem. 

Kochani Współbracia, Drodzy Krewni Zmarłego i wszyscy uczestnicy tej Eucharystii! 
Siostra nasza, śmierć cielesna, odwiedzająca nas w tych dniach, chce nam przypomnieć, że przyjdzie również i do nas. Pamiętajmy o tym i dobrze wykorzystajmy czas, który nam zostaje dany. To co będzie się liczyć w chwili śmierci to czyny miłości, to uczynki miłosierdzia, to zdolność przekraczania swych ograniczeń i swego egoizmu, to umiejętność przebaczenia innym i życia w przyjaźni z drugim człowiekiem. Brat Czesław często zwracał się do wszystkich, którzy przychodzili do Niego słowem przyjacielu, przyjaciółko…. Pewnie dlatego, że nie mógł zapamiętać już imion, lecz i dlatego, że nie chciał być nikomu wrogiem, wolał mieć samych przyjaciół…. To jest bardzo praktyczna lekcja. Dlatego módlmy się z całego serca podczas tej liturgii pogrzebowej używając słów psalmu: Niech znajdą uznanie przez Tobą, Boże słowa ust Jego i wszystkie myśli Jego serca. Bo Ty Panie byłeś Jego Opoką, bądź również Jego Zbawicielem i Jego nagrodą. Amen

 

 

 

 

 

 

 

Przejdź do góry strony