Skocz do głównej treści strony
Prowincja

Gdańsk: Odpust Świętej Trójcy 2010

Utworzono: 31-05-2010

„Jeśli chcesz ziścić swe marzenia dąż do celu powoli i wytrwale. Zaczynając od małego, osiągniesz wiele. Czysta jest praca płynąca z potrzeby serca. Jeśli pragniesz być wolny nie zabiegaj o wiele…” to proste przesłanie przeczytałam kiedyś w szkolnej gablotce. Była przerwa. Stałam na korytarzu oparta o ścianę i patrzyłam przed siebie trochę zrezygnowana, zmęczona długimi zajęciami. Chciałam zapomnieć na chwilę o rutynie szkolnych zajęć. Szkolna gablotka jak zwykle wisiała w tym samym miejscu, dzielnie przekazując różne informacje. Nie miałam zwyczaju czytać jej zawartości, przechodziłam zwykle obok bardzo sobą zajęta. Tym razem było inaczej.

Gablotka zwróciła moją uwagę. Wyglądała jak relikt z przeszłości, pełen tajemniczych znaków przesłanych z odległej cywilizacji. Podeszłam bliżej do zakurzonej szyby. Teksty ogłoszeń napisano stylizowaną, antyczną czcionką na pożółkłym papierze. Kartki przypięte były szpilkami jak egzotyczne motyle albo inne cenne owady, których nazwy warto poznać. Zaczęłam powoli czytać słowa, starając się zapamiętać ich treść. Wtedy to poznałam motto świętego z Asyżu, o którym niewiele wówczas wiedziałam. Zrobiło na mnie wrażenie, chociaż przekornie zbywałam doniosłość tamtego zdarzenia. Ech – myślałam, kolejne mądrości cytowane do znudzenia, gdzieś na marginesie rozpędzonego życia, biegnącego i tak własnym tropem.

Potrzebowałam wielu lat, by docenić prostotę i piękno duchowości franciszkańskiej. Potrzebowałam czasu, aby znaleźć swój skarb. Dzisiaj nie jestem już uczennicą liceum. Dawno skończyłam studia i mogę pochwalić się siedmioletnią córką. Ona już uczy się franciszkańskiej radości i jestem pewna, że będzie w niej dojrzewać dużo piękniej niż ja ponieważ poznaje ją od dziecka. Tuż obok kamienicy, w której niedawno zamieszkałyśmy, jest stary klasztor franciszkański. Kościół Świętej Trójcy o frontonie podobnym do brązowego piernika oblanego czekoladą.

Takie pierniki można kupić na odpuście, o którym właśnie zamierzam napisać. Święto Trójcy Przenajświętszej, któremu towarzyszy franciszkański odpust, jest zdarzeniem wyjątkowym.

Także tym razem Święty Franciszek bardzo mocno zaszczycił wszystkich swoją obecnością.   Uroczyście, z właściwym dla takiego zdarzenia namaszczeniem, pokazano wiernym nowy, srebrny relikwiarz zaprojektowany przez o. Tomasza Janka a wykonany przez gdańskiego artystę Jana Szczypkę, profesora na gdańskiej ASP. W niedzielę odpustową 30 maja 2010 roku w kościele Świętej Trójcy w Gdańsku można było uczcić nową relikwię Świętego Franciszka. Długo przyglądałam się relikwiarzowi starając się odczytać zamysł autora. Nie wyglądał jak inne relikwiarze, które z szacunkiem całowałam zakłopotana też własną grzesznością.                             Sam relikwiarz jak wiadomo jest przedmiotem świętym. Zwykle zawiera niewielki fragment szaty lub szczątki z ciała świętego, które umieszczone są w centrum statuetki i chronione za szkłem. Ponieważ szkło jest małe, właściwie szkiełko, a historia świętego niezwykle urokliwa i radosna jak lata dzieciństwa, przypomina mi to „sekrety” jakie robiłam będąc jeszcze w wieku mojej córki. „Sekrety” były niezwykle ważne i zawsze dobrze ukrywane. Nie każdy miał do nich dostęp. Mogli je odkrywać tylko wtajemniczeni. Trzeba było starannie, w wydrążonym w ziemi dołku, ułożyć płatki kwiatów i liście. Po czym wszystko zabezpieczyć kawałkiem szkła. Następnie zasypać skarb ziemią i dobrze zapamiętać miejsce.

Nowy relikwiarz franciszkański ma właśnie takie małe szkiełko za którym widnieje cząstka Świętego. Ukryty skarb do którego chętnie będę wracać. Podobnie jak wracam do marzeń o prostocie przynoszącej radość. Tak bardzo aktualne są te marzenia. Odradzają się, niezmienne, w spotkaniu z charyzmatem świętego.

Nie widziałam wielu relikwiarzy. Ten gdański z pewnością przyciąga uwagę oryginalnością swojej formy. Oto Święty Franciszek podnosi na ramionach słońce. Pomagają mu w tym liczne ptaki niebieskie, jak zwykle posłuszne woli świętego. Relikwiarz został wykonany ze srebra, dzięki ofiarności wielu ludzi, którzy na ten cel przynosili cenny kruszec, albo dary pieniężne. Oni wszyscy zostali wpisani do Złotej Księgi darczyńców, a ich nazwiska zapewne nigdy nie zginą.

Co takiego urzekało Franciszka w odpustach? Może także to, co przeżyłam dzisiaj, wraz z wieloma innymi, szukającymi tego samego co ja. Niedzielnego wspólnego odpoczynku na słońcu, przy herbacie miętowej i chlebie ze smalcem. Dziedziniec kościoła Świętej Trójcy, cicha oaza ukryta w sercu miasta, wreszcie zapełnił się tłumem ludzi. Jedni podawali drugim kromki chleba i ogórki, nie zwracając uwagi na wykwintną kulturę jedzenia. Dzisiaj wszystkim bardzo smakowało na papierowych serwetkach i na stojąco. Kiedy po zabieganym tygodniu można było wreszcie zwolnić tempo, usłyszeć parę miłych słów od nieznajomego czy nieznajomej. Popatrzeć na roześmiane dzieci bawiące się w berka przy figurze Świętej Klary. Jej wyciągnięta dłoń nieustannie błogosławi, także wtedy gdy któryś z maluchów podepcze przypadkiem kwiaty w jej ogródku. Ogród Klary to ledwie parę metrów kwadratowych zieleni, ale na tle kamiennych murów starego kościoła wygląda wyjątkowo malowniczo.

Jestem pewna, że święty Franciszek z Asyżu pobłogosławił uroczystość odpustową. Wszystkie wspólnoty, które od dawna zaangażowane są w przeróżne prace przy klasztorze, Rycerstwo Niepokalanej, Franciszkański Zakon Świeckich, wspólnota akademicka San Damiano, bardzo się starały, aby Dzień Świętej Trójcy był dla wszystkich wyjątkowy. I jak niechcąco podsłuchałam dla wielu taki właśnie był.

A za rok znowu odpust!

Przejdź do góry strony